10 lipca 2011

Okres II Wojny Światowej

Teren Gorców już l września 1939 roku znalazł się w obszarze walk z nacierającymi od południa Niemcami. Potężne zgrupowania hitlerowskie XXII Korpusu Pancernego 14 Armii Niemieckiej gen. von Kleista w liczbie 40000 ludzi, zaatakowały l Brygadę Górską. Główna pozycja obronna przebiegała na linii: Góra Ludwiki - Wysoka - Skawa Górna - Rokiciny - Rdzawka - Ponice. Dowódca Armii "Kraków" gen. Antoni Szylling nakazał wzmocnienie polskiej obrony (opartej na słabych siłach Korpusu Ochrony Pogranicza i batalionów obrony narodowej) 10 Brygadą Kawalerii Zmotoryzowanej płk. Stanisława Mączka, ale pomimo to czołówki niemieckie dotarły już około południa l września do Rabki i Spytkowic. Siły polskie w tym rejonie liczyły prawie 7500 osób, 35 czołgów, 20 dział (w tym 4 przeciwlotnicze). W nocy z l na 2 września 1939 r. wzmocnione zostały Batalionem Obrony Narodowej, wycofującym się od strony Żywca (2000 osób, 4 działa, pociąg pancerny).
Odcinek "Rabka", podporządkowany dowódcy l Pułku KOP płk. Janowi Wójcikowi, dysponował dwoma bateriami armat i szwadronem działek przeciwpancernych. Bronił się skutecznie, a to tym bardziej, iż teren nie był odpowiedni do użycia czołgów. Natarcie niemieckiej piechoty wspierały tylko wozy pancerne. Dobrze spisywały się w walce polskie działka kalibru 37 mm. Tego samego dnia trwała bohaterska obrona rejonu Wysokiej koło Jordanowa, gdzie hitlerowcy ponieśli duże straty w ludziach i sprzęcie (ponad 50 czołgów). Niestety, znaczna przewaga Niemców w liczebności i uzbrojeniu uniemożliwiła dalszą obronę, a wkraczanie kolejnych oddziałów hitlerowskich czyniło sytuację dramatyczną.
    Niemiecka piechota przeszła z Obidowej przez Stare Wierchy w dolinę Raby, oskrzydlając polskie pozycje. Pod osłoną nocy z 2 na 3 września płk. Maczek wycofał się na linię Tokarnia - Krzczonów-Pcim - Kasina Wielka. W ten sposób znaczna część Gorców znalazła się w rękach Niemców.
    Na południowym przedpolu, l września placówki Polskiej Straży Granicznej na Spiszu - po krótkich potyczkach z oddziałami niemieckimi i słowackimi - cofnęły się na linię Dunajca i do podnóży Gorców. Następnego dnia kompania 2 Tyrolskiej Dywizji Górskiej gen. Veiela, łatwo pokonawszy drużynę KOP, przekroczyła Dunajec w rejonie Czerwonego Klasztoru po czym wkroczyła do Krościenka od strony Wąwozu Szopczańskiego. Posuwając się dalej z biegiem Dunajca, Niemcy napotykali zdecydowany opór polskich jednostek kpt. Romana Wróblewskiego w rejonie Kłodnego a potem Baszty nad Tylmanową. Opór stawiły tu batalion KOP "Żytyri" oraz Batalion Obrony Narodowej wchodzący w skład 2 Brygady Górskiej, dowodzonej przez płk. Aleksandra Stawarza. W tym samym czasie oddziały hitlerowskie z 4 Pancernej Dywizji Lekkiej gen. Hubickiego, pokonawszy w rejonie przełęczy Snozka pluton batalionu KOP "Żytyri", doszły do granicy Gorców od strony Czorsztyna. Polski pluton wkrótce wycofał się do schroniska na Lubaniu. Ten maleńki obiekt "pękał w szwach", zapełniony uciekinierami z okolicznych wsi.
    3 września 1939 roku nadal trwały walki w tylmanowskim przełomie Dunajca, gdzie Polacy zadali Niemcom poważne straty. Hitlerowska piechota posuwała się tymczasem bez przeszkód drogą z Harklowej ku Przełęczy Knurowskiej i Ochotnicy. Współdziałający z Niemcami oddział słowacki podszedł z Kluszkowic na Lubań, zmuszając zgromadzonych tam ludzi do ucieczki, i po kilku drobnych potyczkach, w których stracił 5 zabitych, zszedł do Ochotnicy Dolnej, dokąd docierały już hitlerowskie kolumny z Przełęczy Knurowskiej. W tej sytuacji polskie oddziały broniące rejonu Tylmanowej, zagrożone okrążeniem, musiały szybko wycofać się z biegiem Dunajca ku Jazowsku i Kotlinie Sądeckiej.
    Po zakończeniu kampanii wrześniowej górskie szlaki były chętnie wykorzystywane przez wracających do swoich domów uchodźców i niedawnych żołnierzy, którzy w ten sposób skracali sobie drogę i unikali niemieckich kontroli.
Gorczańskie schroniska podporządkowano pełnomocnikowi do spraw sportu w dystrykcie krakowskim Generalnej Guberni, Wiktorowi Martisowi. Jego powiernikiem sprawującym nadzór nad Turbaczem, Starymi Wierchami i Lubaniem był I. Mieszkowski z Nowego Targu. Do obowiązków nadzorcy należało m.in. ściąganie czynszu od dzierżawcy schroniska, o ile jego dochód przekracza) koszty utrzymania. Zdarzało się to tylko na Turbaczu, gdzie ruch był niewiele mniejszy niż przed wojną. W schronisku na Turbaczu już 6 września 1939 roku przeprowadził rekonesans ks. Justyn Bulanda z Rabki, zasłużony działacz tamtejszego Oddziału PTT oraz kustosz muzeum w zabytkowym kościółku pw. św. Marii Magdaleny. Pierwsi Niemcy przybyli do schroniska na początku października. Obiekt do momentu wybuchu wojny nie został ukończony i na parterze dysponował dwoma pokojami noclegowymi, z których jeden od razu zarezerwowano dla Niemców. W razie potrzeby turyści mogli nocować także w baraku dla budowniczych schroniska. Schroniskiem kierowała Aniela Batkiewiczowa, a w okresie późniejszym - jej córka Michalina.
    Już w październiku 1939 r. kierownik gospodarstwa Małopolskiej Izby Rolniczej na Hali Wzorowej  inż. Henryk Radosiński, z upoważnienia Organizacji Orła Białego, stworzył na Turbaczu punkt przerzutowy dla uciekinierów udających się przez Węgry do Francji. Zaprzysiężona została do konspiracji rodzina Batkiewiczów. Telefon w ich domu w Kowańcu był tak zainstalowany, że można było rozmawiać ze schroniskiem bez kontroli poczty. W ten sposób ostrzegano przed niemieckimi patrolami, które sporadycznie chodziły z Kowańca na Turbacz. W schronisku i jego sąsiedztwie ukrywało się pod zmienionymi nazwiskami wiele osób, zatrudnianych do doraźnych prac przez gajowego Ferdynanda Batkiewicza i w gospodarstwie MIR. Z osób tych H. Radosiński sformował silną placówkę ZWZ. W 1942 r. po rozbiciu przez Niemców Konfederacji Tatrzańskiej, ukrywało się na Turbaczu wielu jej członków, szczególnie z Waksmundu. Pochodzący z tej wsi podoficer, uczestnik kampanii wrześniowej, Józef Kuraś - "Orzeł" sformował oddział partyzancki, który rozbił sklep w Lasku i mleczarnię w Waksmundzie, przystępując do otwartych walki z Niemcami. W 1943 roku w otoczeniu Turbacza działały także inne oddziały partyzanckie, podporządkowane Obwodowi AK w Nowym Targu. W czerwcu tegoż roku Niemcy postanowili rozpracować konspirację na Turbaczu, kierując tam swoich konfidentów - Benala i Kru-szewskiego, którzy podawali się za skoczków spadochronowych. Po zdemaskowaniu, zostali przez oddział "Orła" zastrzeleni na Polanie Gabrowskiej. Niemcy zmusili ludność Waksmundu i Ostrowska do masowych poszukiwań Benala i Kruszewskiego. Po odnalezieniu ich zwłok mieszkaniec Waksmundu, Jan Czubiak, który pozostawał w konflikcie z Kurasiem, oskarżył go przed Niemcami o zabicie konfidentów. Nocą 29 VI 1943 r. "niezidentyfikowani sprawcy" zamordowali ojca, żonę i półtorarocznego synka "Orła", a jego dom spalili. Kilka dni później Kuraś zmienił pseudonim na "Ogień". Przed północą 17 VII 1943 r. gestapowcy naszli dom Batkiewiczów w Kowańcu, po czym przed świtem ruszyli na Turbacz. Pracownica schroniska, Albina Białoń zdołała ostrzec zastępcę kierownika wzorowej bacówki, Adolfa Bałona - "Rysia", który uciekł w stronę Kiczory. Zauważywszy to gestapowcy zastrzelili dziewczynę (krzyż na miejscu jej śmierci stoi na skraju Hali Długiej nieopodal trasy 18). Aniela Batkiewicz trafiła do Oświęcimia (udało jej się przeżyć), a Michalina ukrywała się do końca okupacji w Krakowie.
    Po tych wydarzeniach konspiratorzy przenieśli się z Turbacza na Polanę Stawieniec (pd.-wsch. stok Kudłonia), gdzie por. Władysław Szczypka - "Lech" formował oddział AK "Wilk" (z wcześniejszych oddziałów "Lecha", "Adama" i "Ognia"). W październiku 1943 r. "Lech" został śmiertelnie raniony przez kolegów podczas próbnego strzelania pod Kudłoniem. Oddział przejął ppor. Jan Stachura - "Adam", który sam niebawem odszedł by tworzyć nowy oddział w okolicy "Rabki". W listopadzie dowódcą oddziału "Wilk" został ppor. Krystyn Więckowski - "Zawisza". Na zimę urządzono ziemianki pod Czerwonym Groniem na północ od Polany Gabrowskiej, w gęstym lesie nad potokiem. Jedną ziemiankę zajmowali partyzanci, drugą dowództwo i kurs podchorążych, a w trzeciej była kaplica.
    Do nowego dzierżawcy schroniska na Turbaczu, znanego tenisisty Kazimierza Tarłowskiego, partyzanci nie mieli zaufania. Coraz częściej przebywały tam patrole niemieckie lornetując doskonale widoczne polany, co stanowiło zagrożenie dla pobliskiej bazy pod Czerwonym Groniem i utrudniało ruchy w stronę innego partyzanckiego ośrodka - Starych Wierchów. Dlatego 12 XI 1943 r. oddział "Wilk" spalił schronisko na Turbaczu. (Według innych relacji zrobili to Niemcy.)
    Schronisko na Starych Wierchach w czasie kampanii wrześniowej zostało splądrowane przez Wermacht i miejscową ludność (wyrwano nawet drzwi i okna). Od zupełnego zniszczenia uratował budynek gajowy Jan Rapciak z żoną Ludwiką i córką Marysią. Po prowizorycznym zabezpieczeniu, mogli tu znowu nocować turyści. Ruch był jednak niewielki, natomiast odkąd w Gorcach zaczęły działać oddziały partyzanckie - często to one korzystały ze schroniska i gajówki Rapciaka. To właśnie na Starych Wierchach miało miejsce zaprzysiężenie w 1941 roku członków Konfederacji Tatrzańskiej. Organizacja ta powstała w czerwcu z inicjatywy i pod dowództwem Augustyna Suskiego z Szaflar. Ten znany na Podhalu działacz kulturalny i oświatowy potrafił skupić wokół siebie grono ludzi (m.in. Tadeusza Popka, Jadwigę Apostoł, Edwarda Gett-Getyriskiego, Eugeniusza Iwanickiego) przeciwstawiających się Wacławowi Krzeptowskiemu, który niesławną akcją "Goralenvolku" wysługiwał się Niemcom. Naczelne hasło Konfederacji brzmiało: Honor nakazuje, by Goralenvolk został zdławiony przez samych Podhalan. Sieć placówek Konfederacji w Gorcach obejmowała: Nowy Targ, Waksmund, Niwę, Porębę Wielką, Rabkę oraz Rabę Wyżną. Na początku 1942 roku w łaski Suskiego wkradł się groźny konfident gestapo Wagner-Romanowski i spowodował liczne aresztowania czołowych działaczy Konfederacji, zaś ocaleni jej członkowie kontynuowali potem działalność w AK.
    W 1942 roku szkolenie swojego oddziału AK prowadził na Starych Wierchach por. W. Szczypka - "Lech". W końcu wojny schronisko na Starych Wierchach stało się siedzibą dużego oddziału partyzanckiego "Setka-Limba", dowodzonego przez Tadeusza Cedro - "Żbika". Oddział - w skład którego wchodzili m.in. czterej Włosi i Austriak - przybył do zdewastowanego już schroniska w pierwszej połowie grudnia 1944 r. z Mszany Dolnej i osiedla Jasionów. W otoczeniu Starych Wierchów (Średni Wierch, wieś Obidowa, Poręba Wielka, Koninki) działały również i inne oddziały: z 12 Pułku Piechoty AK, część 10 Kompanii l Pułku Strzelców Podhalańskich AK - oddział kpt. Juliana Zapały - "Lamparta", a także oddziały Armii Ludowej "Za wolną Ojczyznę" Zygmunta Skuteli-Gutmana - "Zygfryda" i im. Ludwika Waryńskiego, dowodzony przez Tadeusza Grzegorczyka - "Tadka". 10 I 1945 r. Niemcy przeprowadzili obławę na Stare Wierchy (z dwóch stron: od Rabki i od Obidowej) i spalili schronisko. Oddział AK "Setka-Limba" wycofał się przez Obidowiec w kierunku Koniny i Ochotnicy, lecz wkrótce powrócił w rejon zgliszcz na Stare Wierchy, gdyż zbliżała się linia frontu. Ostatni szlak bojowy "Setki-Limby" prowadził przez Obidową i koło kościółka św. Krzyża na Piątkowej do Rokicin. Schronisko na Lubaniu po wspomnianym ataku Słowaków stało opuszczone i zdewastowane. W 1941 r. kilkakrotnie odwiedzał Lubań oddział kpr. Wąchały "Łazika" z Obwodu Limanowskiego ZWZ, który wykonywał wyroki na zdrajcach i konfidentach. W 1943 r. dzierżawcą schroniska został partyzant oddziału AK por. "Lecha", Bolesław Durkalec - "Sławek", który przekazał jego prowadzenie rodzicom: Helenie i Ernestowi. W krótkim czasie uruchomili oni nieczynny od września 1939 r. obiekt, a jednocześnie zostali zaprzysiężeni do konspiracji pod pseudonimami "Sława" i "Sław". Ernest Durkalec - oficer armii austriackiej a potem polskiej, uczestnik kampanii wrześniowej - pomagał szkolić gorczańskich partyzantów. W lecie 1943 roku Jan Stachura - "Adam" przemieszczając swój oddział w pasmo Radziejowej, zatrzymał się w schronisku na Lubaniu. Boże Narodzenie w 1943 r. spędził na Lubaniu por. "Zawisza" z częścią swego oddziału. Przez Lubań przechodził także radziecki oddział partyzancki Iwana Taraszczenki (1944 r.). W schronisku zbierały się osoby "spalone" z Krościenka, Szczawnicy i innych miejscowości. Leczyli się tu chorzy partyzanci, pod opieką dr. Artura Wernera - "Strzelby" ze Szczawnicy. 25 IX 1944 r. do schroniska dotarła obława. Kilku partyzantów zdołało uciec, ale Niemcy zastrzelili Aleksandra Krystyniaka - "Szarotkę" i Ignacego Gorczewskiego - "Brzozę". Wszystkie obecne w schronisku osoby, wraz z jego obsadą, sprowadzone zostały do Czorsztyna, a obiekt podpalono. W rejonie przełęczy Snozka stały niemieckie działa wycelowane w stronę Lubania - na wypadek gdyby schronisko stawiało większy opór. Wyjątkowe znaczenie w dziejach ruchu oporu miała Ochotnica, nazywana "Wolną Republiką Partyzancką". Już w roku 1940 wieś ta stała się dużym ośrodkiem tajnego nauczania (szczególny wkład Franciszka Gajdy i Józefa Trzaski). W drukowanych i rozpowszechnianych ulotkach przeciwstawiano się akcji "Goralenvolku". W maju 1943 r. ludność Ochotnicy zdobyła duże ilości broni, wykorzystując niefrasobliwość Niemców podczas polowania. Oczekiwano na wybuch zbrojnego powstania w kraju. 6 VIII 1943 r. wkroczyła do Ochotnicy pierwsza niemiecka obława. Akcja ok. 400 żandarmów, połączona a artyleryjskim ostrzałem "na oślep" południowych stoków Gorca, zakończyła się niepowodzeniem. W odwet za zniszczenie przez Niemców bazy pod Czerwonym Groniem, oddział AK "Wilk" pod dowództwem por. Krystyna Więckowskiego - "Zawiszy" zaatakował 20 II 1944 r. posterunek policji w Ochotnicy (m.in. zabito dowódcę posterunku, żandarma Kuntza). W trzy dni później Niemcy rozstrzelali 40 zakładników.
    Niezwykłą aktywność w otoczeniu Ochotnicy wykazywał oddział AK kpt. Juliana Zapały - "Lamparta". Jego liczne bazy to: Studzienki, Kudów, szczyt Lubania, Jamne-Skałka, Forędówki, Tworogi. Oprócz częstych wypadów na niemieckie placówki w celu zdobywania broni i amunicji, dezorganizowano administrację okupanta. W czasie mobilizacji oddziałów AK latem 1944 r. (akcja "Burza") "Lampart" zorganizował w osiedlu Skałka pod Gorcom duży obóz (był tam nawet szpital polowy). 25 IX 1944 r. na Skałce odbyło się zaprzysiężenie IV Batalionu l PSP AK (dowódca: Adam Stabrawa - "Borowy"). W lipcu i wrześniu partyzanci AK zorganizowali udane zasadzki na niemieckie kolumny kontyngentowe w Kamienicy.
    Radzieckie grupy działające w rejonie Ochotnicy od 1943 r. (m.in. Aleksandra Botiana - "Aloszy"), zespolił w 700-osobową formację doświadczony dowódca białoruskiej partyzantki - Iwan Fiodorowicz Zołotar. Zrzucono go 29 IX 1944 r. w rejonie Jaworzyny Kamienickiej wraz z 76 żołnierzami. Główną siedzibą Zołotara było osiedle Młynne w Ochotnicy Dolnej.
    Zmasowany atak ponad 500 Niemców i Ukraińców na Ochotnicę miał miejsce 18 X 1944 r. Tego i następnego dnia rozgorzała formalna bitwa. Oddziały Zołotara i "Lamparta" w szeregu potyczkach (m.in. w osiedlu Majdówka, na Krzyżnym Groniu, w Jamnem) zabiły 72 Niemców i 120 raniły przy znikomych stratach własnych (l partyzant zabity, 2 rannych).
    W listopadzie 1944 r. I. Zołotar dokonał udanego wypadu na garnizon niemiecki w Czorsztynie (w odwet za spalenie schroniska na Lubaniu). W tym samym miesiącu miały miejsce walki oddziałów AK w rejonie przełęczy Przysłop nad Lubomierzem z przeważającymi siłami hitlerowskimi, wspieranymi przez czołgi i lotnictwo.
W rejonie przełęczy Pańska Prehybka rozbił się 18 XII 1944 roku amerykański czterosilnikowy samolot B-24 Liberator "California Rocket". Wystartował on z Cerignoli we Włoszech, aby bombardować zakłady chemiczne w Oświęcimiu. Przyczyną awarii był ostrzał artylerii przeciwlotniczej na Słowacji. Ocalałych dziewięciu lotników otrzymało pomoc od miejscowej ludności a także partyzantów polskich i radzieckich. W połowie lat 90. pod Przełęczą Pańska Prehybka (995 m) a nieopodal potoku Jaszcze Duże wzniesiony został pomnik. Przedstawia on zrekonstruowany fragment bombowca wryty w gorczańskie zbocze. W uroczystości odsłonięcia udział wzięli żyjący jeszcze w Ameryce członkowie załogi Liberatora, przedstawiciele władz państwowych i ambasady USA.
23 grudnia 1944 r., w osławioną "Krwawą Wigilię" Niemcy przy-stąpili do ostatecznej rozprawy z Ochotnicą. Duże oddziały pancerne oraz SS z Krościenka i Szczawnicy dokonały niezwykle krwawej pacyfikacji w osiedlach Brzeźnie, Umiarze i Bąki, mordując ludzi w domach, rzucając dzieci żywcem w płomienie lub roztrzaskując im głowy o ściany domów. Zamordowano wtedy 56 osób, w tym 19 dzieci i 21 kobiet. Symbolem tego strasznego dnia pozostała Maria Kawalec, ugodzona kulami podczas nieudanej ucieczki, trzymająca na rękach maleńkie dziecko. Tak przedstawia ją pomnik w Ochotnicy Dolnej.
    Wyzwolenie spod okupacji niemieckiej przyniosły Gorcom wojska IV Frontu Ukraińskiego. Ciężkich walk (ponad 1200 zabitych Rosjan) i manewrów oskrzydlających wymagało oswobodzenie Nowego Targu przez 1 Armię Gwardii gen. pik. Andrieja Greczki, które nastąpiło 29 stycznia 1945 r. Kiedy w Boże Narodzenie 1943 r. Niemcy zniszczyli bazę oddziału "Wilk" pod Czerwonym Groniem, a winą za to obciążono "Ognia", który ze swoimi ludźmi poszedł bawić się do Ochotnicy nic zachowując ostrożności - ten zerwał z AK i przedstawiał swój oddział jako BCh. Po wyzwoleniu wstąpił do milicji (podobno zgodnie z ówczesnymi instrukcjami kierownictwa BCh) i został nawet komendantem powiatowym w Nowym Targu, nic krył jednak antysowieckiego nastawienia i wkrótce wrócił do lasu. Utrzymywał siatkę konspiracyjną we wsiach i kontrolował góry, z których atakował nową władzę i ludzi jej sprzyjających. Opierać się przemocy sowieckiej było o wiele trudniej niż niemieckiej, podziwiano więc "Ognia", ale też irytował tych, którzy uważali go za Don Kichota. Były też sprawy bardziej przyziemne, ale dla górali istotne. Inaczej wspomina się "Ognia" we wsiach, w których rozdawał krowy, a inaczej tam, gdzie krowy zabierał i gdzie nakładał kontrybucje (np. na Spiszu). Środowisko Akowskie ma na ogół złe zdanie o nim i to chyba nie tylko z powodu oskarżenia o dezercję. Ciążyły na "Ogniu" zarzuty natury kryminalnej. Jest też tak, że prostym ludziom władza łatwo uderza do głowy - a "Ogień" przez niemal dwa lata był panem Podhala. UB i KBW ścigało go zaciekle i wreszcie dopadło 21 II 1947 r. w Ostrowsku. "Ogień" wolał zastrzelić się niż poddać. W masowo wydawanej książce "Rano przeszedł huragan" autorstwa Władysława Machejka - po wyzwoleniu sekretarza KP PPR w Nowym Targu - "Ogień" jest synonimem bandyty. Ale np. dowódca oddziału AL "Za wolną Ojczyznę", Zygmunt Gutman wolał po wojnie zostać komendantem UB w innych stronach, nie w Nowym Targu, aby nie walczyć z "Ogniem", którego lubił i szanował w okresie okupacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stary Sącz

Pierwsza wzmianka na temat Starego Sącza datowana jest na rok 1257, kiedy to książę krakowsko-sandomierski Bolesław Wstydliwy zapisał...